10 views, 3 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from BONTON GROUP: Wesołych Świat Wielkanocnych i mokrego Śmigusa-dyngusa. #Wesołychświat #Alleluja #bontongroup
Odpowiedzi 3>Madzia<3 odpowiedział(a) o 21:28 Polecam klamki od drzwi posmarować masłem 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
23 views, 6 likes, 1 loves, 1 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Piękno Masażu: Bezpiecznego i spokojnego śmigusa - dyngusa Dziś Lany Poniedziałek. Od dziecka w większości domów celebrujemy Śmigusa-Dyngusa, polewając się nawzajem wodą. Skąd tak naprawdę wziął się ten zwyczaj? Rozmaite źródła podają, że pierwotnie chodziło o oblewanie panien wodą i delikatnym biciem młodymi gałązkami po nogach. Jest to pogański zwyczaj, który do tej pory praktykuje się w niektórych rejonach naszego kraju. Smaganie witkami po nogach było uznawane za „suszenie”, po wcześniejszym oblaniu wodą. Wiara chrześcijańska przyjęła ten zwyczaj do swoich tradycji nadając mu nowy sens i wiążąc jego znaczenie bezpośrednio z cierpieniem Jezusa Chrystusa, a polewanie z oczyszczającą symboliką wody. Popularny Śmigus i Dyngus były pierwotnie dwoma różnymi zwyczajami. Pochodzenia Śmigusa możemy się doszukać w niemieckim słowie "Schmackostern", które po przetłumaczeniu to po prostu smaganie, a "dingen" to Dyngus - "wykupować się". Wpływ słowiańskich zwyczajów również znajdziemy w Lanym Poniedziałku. Wcześniej oblewano się zimną wodą i smagano gałązkami świętując odejście zimy i początek wiosny. A Dyngusem było składanie rodzinnych wizyt i wręczanie sobie drobnych podarunków i wzajemne wykupienie pisankami od podwójnego bicia gałązkami. Współcześnie Śmigus-Dyngus traktowany jest jako podtrzymywanie tradycji ludowej i dobra zabawa. Oblewają się wszyscy – bardziej w żartach, porzucając wcześniejszą symbolikę tych zwyczajów.
SindiPassion- Trener Personalny-Doradca Żywieniowy: Ja i Mój Króliczek Wielkanocny Życzymy Mokrego Śmigusa Dyngusa #wielkanoc
W całej Polsce Poniedziałek Wielkanocny (zwany także lanym poniedziałkiem) upływa pod znakiem lejącej się strumieniami wody. Najważniejszym, najbardziej charakterystycznym i znanym zwyczajem tego dnia jest bowiem śmigus - dyngus, powszechna zabawa, głównie dzieci i młodzieży, polegająca na wzajemnym oblewaniu się wodą. Pierwotnie nazwy śmigus i dyngus oznaczały dwa odrębne i bardzo stare obrzędy: 1. śmigus - nazwa pochodzi prawdopodobnie z niemieckiego Schmechostern od słów schmechen - bić, uderzać i Ostern - Wielkanoc, razem: bić na Wielkanoc, lub Osterspritzen = Ostern - Wielkanoc, spritzen - polewać, czyli razem: kropić, polewać na Wielkanoc. Zwyczaj ten polega na: - uderzaniu się, smaganiu lub tylko dotykaniu zielonymi, najczęściej wierzbowymi gałązkami (o wierzbie mówiono, że jest rośliną miłującą życie, ponieważ rośnie w każdych warunkach i na wiosnę szybciej niż inne drzewa zakwita i okrywa się młodymi listkami); był to tzw. śmigus zielony lub suchy, występujący w Polsce północnej, głównie na Pomorzu, a także na Śląsku Cieszyńskim, gdzie najpierw oblewano wodą młode gospodynie i dziewczęta, a potem dopiero suszono je, czyli bito je dla żartu korwaczami - batami uplecionymi z witek wierzbowych; - na oblewaniu wodą, przede wszystkim dziewcząt i młodych mężatek. Śmigus w obydwu swych odmianach miał sprzyjać zdrowiu, zapewniać urodę i pobudzać siły witalne. 2. dyngus - z niemieckiego dingen, co w wolnym przekładzie oznacza wykupywać, szacować. W przeszłości tak nazywano wesołe wielkanocne pochody i wypraszanie darów (najczęściej malowanych jaj i różnych świątecznych smakołyków), czyli chodzenie po dyngusie lub inaczej chodzenie po wykupie. Niekiedy łączyło się również z oblewaniem się wodą, co obchodom tym nadawało zawsze charakter zalotów. Z czasem oba te obrzędy połączyły się pod wspólną nazwą śmigusa-dyngusa i chociaż miały różne lokalne odmiany, to zdominowane zostały przez różne zabawy z wodą, którą chłopcy w miastach i na wsi, chlustali - i chlustają dotychczas - na ładne i lubiane dziewczęta. A im więcej tej wody się leje, tym większy jest honor dla panny. Zwyczaje te znane były w Polsce od wieków i to we wszystkich stanach. W XVIII w. opisywał je, z wielką, właściwą mu dokładnością i swadą, znakomity kronikarz polskich obyczajów, ks. Jędrzej Kitowicz: „... Była to swawola powszechna w naszym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek iinne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amanci dystyngowani, chcąc tę ceremonię odprawić na amantkach swoich, bez ich przykrości, oblewali je lekko wodą różaną lub inną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie... Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecję... oblewali damy wodą prostą, chlustając garnkami, szklenicami, dużymi sikawkami. Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami igarnkami z wodą na przechodzących inieraz chcąc dziewka oblać jakiegoś gargasa, albo chłopiec dziewczynę, oblał inną jaką osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę." Na wsi śmigus - dyngus przebiegał zawsze pod znakiem: jak najwięcej wody. Na ładne, żwawe, lubiane dziewczyny wylewano całe konwie i wiadra wody, albo nawet wrzucano je do sadzawek, stawów, koryt do pojenia bydła. Dziewczęta uciekały z piskiem, ale w gruncie rzeczy były zadowolone. Brak śmigurciarzy, suche włosy i odzież w lany poniedziałek były bowiem prawdziwym despektem dla panny. W Poniedziałek Wielkanocny aż do południa, a czasami przez cały dzień trwały więc gonitwy i szamotanina, krzyki i śmiechy i nieprzerwanie lała się woda. W Polsce centralnej, w okolicach Rawy Mazowieckiej oraz w regionie łowickim, sieradzkim i łęczyckim, a także na Śląsku i w Wielkopolsce (w okolicach Kalisza), kilkunastoletni chłopcy chodzili z kurkiem dyngusowym. Wybranego, dorodnego koguta karmiono ziarnem nasączonym wódką (bo oszołomiony alkoholem nie wyrywał się, za to głośno piał) i następnie przywiązywano go do wózka dyngusowego, pomalowanego czerwoną farbą, przybranego wstążkami, koralikami i różnymi błyskotkami, z lalkami w regionalnych strojach, kręcącymi się na tarczy, albo z parą traczy, którzy po uruchomieniu prostych mechanizmów cięli swą piłą deseczkę. Z czasem żywego koguta zastąpił sztuczny - wypchany, wycięty z deski i oklejony pierzem, upieczony z ciasta, ulepiony z gliny itp. Chłopcy chodzący z wózkiem dyngusowym nosili ze sobą zawsze koszyki na datki, sikawki (drewniane szpryce z tłokiem, na wodę), różne „klekoty", np. bociany kurcarskie-rodzaj klekoczących taczek, a także żmijki dyngusowe- straszaki ze składanych deseczek, zakończone szpikulcem, do kłucia uciekających z krzykiem dziewcząt. Cały ten obchód był wyrazem młodzieńczych umizgów, bo chłopcy chodzący z kurkiem po dyngusie odwiedzali przede wszystkim domy, w których mieszkały panny na wydaniu. Miał także ułatwić kojarzenie młodych par, a zamężnym, młodym gospodyniom zapewniać liczne i zdrowe potomstwo. Towarzyszące obchodowi wesołe piosenki wychwalały płodność i czupurność koguta, np.: A i wy dziewuchy złóżta po sześć groszy, puścimy koguta do jednej kokoszy. Bo ten nasz kogutek nie na darmo skoczy osiemnaście kurcząt od razu wytoczy. Kogut od wieków był bowiem symbolem urody męskiej i potencji, sił witalnych i płodności. Po dyngusie chodzono także z traczykiem lub inaczej z barankiem. Był to umieszczony w umajonym ogródku tracz z drewna z piłą - pamiątka tego, że mały Jezus pomagał św. Józefowi - cieśli w jego zajęciach. W Małopolsce, głównie w Limanowej i okolicach, chodzili przebierańcy zwani dziadami śmigustnymi lub słomiakami, ponieważ nosili słomiane czapy i opasywali się powrósłami ze słomy. Obchodzili domy w milczeniu, tylko od czasu do czasu gwizdali lub turkali, dlatego że - według legendy - wyobrażali bowiem żydowskich wysłanników, którzy nie chcieli uwierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa i ogłosić ludziom dobrej nowiny i za karę utracili głos. W okolicach Mielca natomiast chodziły dziady śmigustne, tzw. mówiące, i polewając gospodarzy wodą ze swoich sikawek, życzyły im - często w formie zabawnych wierszyków - urodzaju, szczęścia, licznego potomstwa i zdrowego, gospodarskiego przychówku. Po otrzymaniu datku - słodkiego, wielkanocnego pieczywa i przede wszystkim jajek, wędrowali do następnego domu. Jajka bowiem były tradycyjnym wykupem od oblewania i zwyczajowym darem dla wszystkich chłopców i młodych mężczyzn chodzących po dyngusie. W okolicach Krakowa chodzono z ogrojczykiem, czyli wózeczkiem ogrodzonym sztachetkami, wysłanym mchem lub zieloną bibułką. Wożono w nim figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego z czerwoną chorągiewką i ręką uniesioną w błogosławiącym geście. Chodząc od domu do domu, śpiewano: Miły gospodarzu puście nas do izby, boć nas tu niewielu, nie zrobimy ciżby! Stoimy za drzwiami. Jest Pan Jezus z nami. Do izby nas wpuście, bo my po śmiguście. A dajcie, co macie dać, Bo nam tutaj zimno stać. W wielu regionach Polski Wtorek Wielkanocny, nazywany także Trzecim dniem Świąt, był przedłużeniem zabaw śmigusa - dyngusa. Tym razem to młode kobiety i dziewczęta przejmowały inicjatywę i pierwsze oblewały napotkanych mężczyzn, biorąc odwet za lany poniedziałek. Także żeński śmigus - dyngus szybko przemieniał się we wzajemne chlustanie na siebie wodą, które przeciągało się na następne jeszcze dni, zgodnie z przysłowiem: aż do Zielonych Świątek można lać się w każdy piątek. Niebawem okazywało się, że wszystkie dni tygodnia, nie tylko piątki, są dobre do oblewania się wodą, zabawy i figlów, którym młodzi ludzie oddawali się z wielką ochotą. Od najdawniejszych czasów woda była nie tylko ważnym atrybutem i symbolem świąt wielkanocnych, ale także wszystkich odwiecznych, tradycyjnych świąt wiosennych. Woda - bez której nie byłoby życia - czczona na całym świecie od wieków zajmowała niezwykłe miejsce w najstarszych polskich ludowych obrzędach, rytuałach i magicznych praktykach rolniczych, w lecznictwie tradycyjnym i magii, a zwłaszcza w magii miłosnej. Kropienie, obmywanie, oblewanie się i zanurzanie w wodzie, tak charakterystyczne dla cyklu świątecznego Wielkanocy, a także zwyczaje i zabawy śmigusa - dyngusa, to niewątpliwie relikty dawnych, starszych niż chrześcijaństwo - i początkowo zwalczanych przez Kościół - zabiegów oczyszczających, sprowadzających potrzebny uprawom deszcz, mających zapewnić zdrowie, siłę, miłość i płodność. Pierwsze wzmianki o śmigusie - dyngusie na ziemiach polskich, pochodzące z XV wieku, to zakazy kościelne zabraniające zwyczaju pogańskiego, co się zwie dyngus, zawarte w ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r., pod nazwą Dingus Prohibeatur, sygnowanej przez biskupa Andrzeja Laskarza. Surowy biskup praktyki śmigusa-dyngusa uważał za grzech śmiertelny i przykazywał księżom podległej mu diecezji: „... zabraniajcie, aby w drugie itrzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja iinne podarki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ciągnąć." Pomimo zakazów tych śmigus - dyngus przetrwał do naszych czasów, ale już tylko jako zabawa. W zwyczaju tym bowiem, podobnie jak w innych zwyczajach i obrzędach cyklu świątecznego Wielkanocy, wyraża się siła i radość życia. Harce z wodą pozostały dotychczas ulubioną rozrywką i zabawą świąteczną dzieci i młodzieży w Poniedziałek Wielkanocny, chociaż niekiedy bywa ona uciążliwa dla oblanych przy okazji starszych i statecznych osób. dr Barbara OgrodowskaPaństwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie W tym roku, mimo sprzyjającej aury, ciężko jest znaleźć bolesławian wspierających tradycję śmigusa-dyngusa. Ani na osiedlu Staszica, ani w okolicach Jana Pawła II, ani na Starzyńskiego. Być może wynika to z kar - za polewanie i niszczenie mienia można otrzymać mandat w wysokości do 500 złotych.

zapytał(a) o 18:27 Czy macie pomysł na śmigusa dyngusa? Moi rodzice twierdzą że pierwsi nas obleją bo wstają o 5 rano. Chcemy z siostrą im pokazac że to oni pierwsi zostaną ochlapani. Podajcie przykłady jak można ich oblac czy na jakieś pułapki typu wiadro z wodą na drzwiach Odpowiedzi matina12 odpowiedział(a) o 18:28 kup balony na wode specialne powinni byc zaskoczeni :) jak zasna to odrazu ich oblejcie ale musi byc po 24 i to tal lodowata woda ze luuu pomocy [LINK] Anka;D odpowiedział(a) o 18:29 Takk o wstajecie o 2 w nocy i wychodzicie na dwór przez okno i dzwonicie do dzrwi dzwonikiem lub pukacie ale długo az oni nie otworzą . lub w okno z ich sypilni i jak otworza to lub to to oblejecie ich wiadrem z woda lu szlałfem . ;p powodzenie ;p Sienku odpowiedział(a) o 18:30 najlepiej wstańcie gdzieś o 3 rano i oblejcie ich kubkami z wodą, na pewno szybko wstaną i będzie niezła polewka z nich.;DD anka_904 odpowiedział(a) o 18:39 Kajka99 odpowiedział(a) o 09:35 Jeśli macie razem z siostrą pokój to jakoś zamknijcie drzwi .JA np. robie pułapkę typuNap drzwiami zawieszam cienką nitkę potem mocuję ją o klamkę a następnie mocuje na sznurku nie za ciężką siatkę z Uważasz, że ktoś się myli? lub

Mokrego Śmigusa-dyngusa Drodzy #easter #easterholidays #maledives #malediwy #timeofmylife #jaktupieknie #stunning #clearwaterbeach #clearwater #ocean

Liczba wyświetleń: 709Drugi dzień Wielkanocy w polskiej tradycji ludowej zwykło się zwać Śmigusem-Dyngusem. Współcześnie kultywowane w Polsce zwyczaje związane z tym świętem to przede wszystkim lanie wody i składanie sobie wzajemnych wizyt. Dawne zwyczaje związane z Poniedziałkiem Wielkanocnych były jednak znacznie bardziej barwne i różnorodne, czego najlepszym dowodem jest przetrwanie w kulturze słowiańskiego ludu wielu barwnych praktyk, takich jak kolorowe korowody czy też radosne pieśni lub oracje. Współcześnie nazwę Śmigus-Dyngus większość z nas traktuje jako nieczytelną zbitkę dwóch zagadkowych wyrazów, lecz należy pamiętać o tym, że nic w języku nie utrwala się przypadkowo. Nazwę Śmigus językoznawcy kojarzą z niemieckim Schmackostern, wyrazem nazywającym czynność smagania, który został zapożyczony przez języki zachodniosłowiańskie, por. czes. Szmerkous, Szmigustr. Czasownikiem pochodnym od tych wyrazów jest też pol. śmigać, które może dziś oznaczać nie tylko czynność smagania, ale też wprawiania czegoś w szybki ruch, por. śmigło, śmigłowiec. Nazwa ta odnosi się do niemalże zapomnianego w Polsce pogańskiego rytuału uderzania się wierzbowymi witkami dla zdrowotności i płodności. Praktykowano go wśród Słowian w czasie Jarych Godów, jednak był on znany także innym indoeuropejskim ludom. Wierzenia związane z tym rytuałem odnoszą się do pradawnej symboliki wierzby, która dla Słowian jest przede wszystkim drzewem o nadspodziewanej płodności. Smaganie się witkami musiało mieć określony porządek – panny i kawalerowie smagali się wzajemnie, po to by obdarzyć się zdrowiem, witalnością i płodnością. Wierzono, że takie smaganie nie tylko ułatwiało kobiecie zajście w ciążę, ale też podnosiło męskie czasem ten stary zwyczaj zaniknął na większości Słowiańszczyzny, jednak jest on wciąż praktykowany wśród Czechów jako pomlázka i Słowaków jako šibačka. Co ciekawe, został on odnotowany również na ziemi małopolskiej w Słomnikach, gdzie młodzież zamiast oblewać się wodą okładała się kijami. Kultywujący zdrowotne wielkanocne smaganie z czasem zapomnieli o pradawnej symbolice wierzby, czego konsekwencją było wypieranie wierzbowych gałązek przez rózgi, kije i inne bardziej poręczne przyrządy do bicia. Nie zmieniła się jednak symbolika tego rytuału, który wciąż miał zapewniać witalność i zdrowie. Dopiero z czasem Kościół Katolicki utożsamił ten radosny zwyczaj ze wspomnieniem męczeństwa biczowanego Jezusa Chrystusa. Mimo germańskiego rodowodu słowa Śmigus należy pamiętać o tym, że zwyczaj ten jest rdzennie słowiański. Świadczy o tym wspomniana już czeska nazwa nazwa pomlázka, która ma związek z czasownikiem pomládit, znaczącym po polsku pomładzać. Wielkanocne smaganie dodaje człowiekowi zdrowia i siły, a zatem odmładzają go. Słowacka šibačka ma zapewne związek z polskim czasownikiem szybać nazywającym czynność chłostania. Można przypuszczać, że i na polskiej ziemi znane były rodzime nazwy tego zwyczaju, np. siekaczka lub siekanka. Tego typu słownictwo zostało jednak z czasem wyparte przez nazewnictwo ma się sprawa z drugim członem ludowej nazwy Poniedziałku Wielkanocnego. Językoznawcy wyraz Dyngus zgodnie wyprowadzają od słów niemieckich. Najczęściej Dyngusa łączy się z czasownikiem nazywającym czynność wykupywania się, niem. dingen. Czasem jednak Dyngusa łączy się też z niem. dünguuss znaczącym kałamarz lub chlust wody. Do wspomnianego wykupywania się powrócę jeszcze w dalszej części wpisu, dlatego też w tej chwili skupię się wyłącznie na zwyczaju lania wody. Przypuszcza się, że rytualne oblewanie się wodą było Słowianom bardzo dobrze znane od dawien dawne, zatem podobnie jak w wypadku Śmigusa Polacy z czasem przejęli po prostu niemieckie nazewnictwo, które wyparło z czasem rodzime nazwy, takie jak: lejek, oblewanka, polewanka, które zdołały przetrwać gdzieniegdzie w kulturze dawnych Słowian oblewanie się wodą miało jasno określoną symbolikę – zapewniało bardzo szeroko rozumianą płodność. Przyjęcie chlustu wody zapewniało człowiekowi zdrowie, czystość i witalność, podobnie zresztą jak ziemi, która przy okazji tego typu zabawy również była oblewana. Wśród Słowian południowych znana była praktyka oblewania Perperuny polegająca na bardzo sowitym rytualnym oblaniu wybranej dziewczyny z wioski, która na czas obrządku stawała się Perperuną – personifikacją bogini deszczu, małżonki samego Peruna, nazywanej także wśród słowiańskiego ludu Dodolą. Czyniono to, po to by sprowadzić deszcz, który zapewni urodzaj w polu. Jak zatem widać, rytualne lanie wody zapewniało Słowianom nie tylko liczne gromadki dzieci, ale też ogrom zbiorów w polu. Z czasem chrześcijanie zwyczaj ten zaczęli interpretować po swojemu. Skojarzyli go z magiczną mocą wody święconej, obmyciem z grzechów, a także ze wspomnieniem chrztu Polski. Wśród prostego ludu Śmigus-Dyngus przetrwał przede wszystkim jednak jako radosna swawola, niemająca nic wspólnego ze wspominaniem w oczyszczającą moc wody sięga czasów najdawniejszych, przez co nie może dziwić powszechność zwyczaju oblewania się wodą na całym świecie. Swój odpowiednik Dyngusa mają Tajlandczycy, którzy w połowie kwietnia świętują Songkran (สงกรานต์) – Święto Przejścia, które w języku chińskim jest znane po prostu jako 潑水節 – Święto Lania Wody. My Polacy mamy swój Lany Poniedziałek, zaś sam zwyczaj znany jest też innym Słowianom – wśród Czechów jako szmigrust bądź oblevacka, zaś Słowakom jako oblievacka lub kupacka. Oblewają się także mieszkańcy zachodniej Ukrainy. Co ciekawe, słowiańskie zwyczaje związane ze Śmigusem-Dyngusem przejęli także Węgrzy, którzy w Lany Poniedziałek leją się zarówno wodą, jak i zwyczajów śmigusowo-dyngusowych na ziemiach polskich była bardzo burzliwa. Kościół początkowo ostro krytykował te pogańskie zwyczaje, traktując je jako zabawy rozpustne i obrażające majestat Boga. W ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r. pt. Dingus prohibetur sygnowanej przez samego neofitę Władysława Jagiełłę wyraźnie przestrzegano przed tymi grzesznymi praktykami: “Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podatki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ciągnąć.”W ustępie tym zaznacza się również dawny zwyczaj świętowania Wtorku Wielkanocnego, który wiąże się zapewne z parodniowym świętowaniem przez Słowian Jarych Godów. Współcześnie w Lany Poniedziałek każdy ma w zwyczaju lać każdego, jednak dawniej rytuał ten, podobnie jak wielkanocne smaganie, rozłożony był na co najmniej dwa dni. W jeden panny smagały i oblewały kawalerów, w inny jednak to one musiały przyjąć symboliczną chłostę i chlust wody. Skrócenie czasu świętowania doprowadziło z czasem do zlania się tych rytuałów w jedno masowe smaganie się i z XV w. nie pomógł Kościołowi wyplewić pogańskiego obrządku. Zwyczaj nieskrępowanego oblewania się wodą szczególnie chętnie praktykowano w środowiskach chłopskich, jednak z czasem przyjął się on wśród wszystkich stanów, stając się w ten sposób ogólnopolską tradycją. Początkowo jednak środowiska mieszczańskie i szlacheckie niechętnie patrzyły na ten zwyczaj, wprowadzając w jego miejsce zwyczajowe skrapianie się perfumami lub wonnymi księdza Jędrzeja Kitowicza z XVIII wieku wprost mówi o tym, że zwyczaj lania się wodą z czasem przyjął się wśród wszystkich warstw polskiego społeczeństwa: “Była to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngwowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i inne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek, ale nie praktykując dłużej niż kilka dni. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amandaci dystyngwowani, chcąc te ceremonię odprawić na amantkach swoich bez ich przykrości oblewali je lekko różaną lub inną pachnącą flaszeczką. Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecyją, nie mając do niej żadnej racyi, oblewali damy wodą prostą, chlustając garkami, szklenicami, dużymi sikawkami, prosto w twarz lub od nóg do góry. A gdy się rozswawolowała kompania, panowie i dworzanie, panie, panny nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducy i lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich, goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakby wyszli z jakiego potopu. (…) Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i perzynami jak między bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła wyrwać się z tego potopu (…). Ile zaś do mężczyzn, ci w łóżkach nie mogli podlegać od kobiet takowej powodzi, mając większą siłę do odporu a słabszy atak przez naturalny wstyd, nie pozwalający kobietom ujmować i dotrzymywać krzepko mężczyznę rozebranego (…) Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami i garkami z wodą na przechodzących; i nieraz chcąc dziewka oblać jakiego gargasa albo chłopiec dziewczynę oblał inną jako osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę. Kobiety wiedzące, iż im mężczyźni mogą sto razy lepiej oddać, nigdy dyngusu nie zaczynały i rade były, gdy się bez niego obejść mogły; ale zaczepione od mężczyzn, podług możności oddawały za swoje.” Jak zatem widać co najmniej od XVIII w. Śmigus-Dyngus był znany w Polsce w formie kultywowanej do dziś. Zapewne to właśnie w XVIII w. Kościół Katolicki diametralnie zmienił swoje podejście do ludowego zwyczaju lania się wodą, nie mogąc całkiem wyplewić go z ludzkiego obyczaju. Autor cytowanego powyżej świadectwa, ksiądz Jędrzej Kitowicz w tym samym dziele pokusił się nawet o wyjaśnienie chrześcijańskiego rodowodu tego zwyczaju, traktując go jako odniesienie do Żydów oblewających wodą tych, którzy wspominali o Jezusie Chrystusie bądź też jako wspomnienie chrztu Polski, kiedy to zwierzchnicy Kościoła tłumnie zaganiali ludność do świętej wody. Tego typu rodowodowi przeczy jednak wcześniejsza niechęć chrześcijan do tego zwyczaju. W opisanej przez Kitowicza formie Śmigus-Dyngus świętujemy w Polsce do dziś – oblewamy się wodą bądź co najmniej skrapiamy się perfumami. Wprawdzie niektórzy uważają dziś lanie się wodą za marnotrawstwo i zakłócanie porządku, jednak nic nie wskazuje na to, byśmy z czasem o oblewaniu się mieli Poniedziałek to również czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wspomnianym już wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza, por niem. dingen. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Zwyczaj ten miał wartość symboliczną. Jeśli gospodarz nie przyjął godnie gości, to mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Miał on jednak również aspekt mocno praktyczny – gospodarz poczęstunkiem wykupywał sobie ochronę przed oblaniem, które niechybnie groziłoby mu w wypadku niegościnnego niektórych regionach Polski zachowały się również zwyczaje barwnych wielkanocnych pochodów, które podobnie jak inne pradawne rytuały miały przynieść płodność i urodzaj całej wiosce. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny bądź też mazowiecki kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Bezpośrednim odwołaniem do dawnych Włóczebników był podlaski zwyczaj zwany Wołoczebnym. Był on praktykowany wśród chłopów, którzy, chodząc od chaty do chaty, zbierali jajka po to, by później zanieść je dziedzicowi dworu wraz ze świątecznymi życzeniami. Tego typu obchodom zawsze towarzyszyły radosne pieśni, które czasem przybierały charakter zalotów kawalerów do panien. Mimo stopniowego izolowania się mieszkańców wsi gdzieniegdzie Poniedziałek Wielkanocny wciąż nie może obejść się bez barwnych włóczebników. Co ciekawe, barwne przebieranki towarzyszyły także czasem oblewaniu się wodą. W małopolskim Miechowie przy okazji świąt kobiety czasem przebierały się za panów, zaś panowie za kobiety. Wszystko po to, by w ten sposób wykupić sobie prawo do lania wodą w więcej niż jeden dzień, nie tylko w Poniedziałek lub Wtorek jeszcze na chwilę do wymienionych zwyczajów małopolskich, które wydają się być bardzo ciekawe. Przypuszcza się, że Siuda Baba to obok topienia Marzanny kolejny zwyczaj mający korzenie w pogańskich rytuałach wypędzania zimy. Legendy mówią, że pod Kopcową Górą we wsi Lednica Górna (k. Wieliczki) znajdowała się świątynia Ledy/Łady, w której płonął wieczny ogień. Pilnowała go Siuda Baba, której zmiana trwała cały rok i dopiero w Lany Poniedziałek mogła opuścić stanowisko pracy, by iść zażyć odpoczynku i znaleźć ewentualną następczynię. Współczesna Siuda Baba to przebrany za babę mężczyzna, który dba o to, by być należycie umorusanym i obszarpanym. Legendarny rok bez zmieniania ubrań i kąpieli robi wszakże swoje. Ta Siuda Baba nie szuka jednak następczyni, po prostu zaczepia dziewczyny, by te wykupiły się od pracy w świątyni poprzez wrzucony do garnuszka datek bądź buziaka. Rzecz jasna kobiety muszą liczyć się z usmoleniem przez tę staruchę, która w tym dniu szczególnie szuka bliskości (rok wyizolowania rzutuje wszakże na psychikę). Towarzyszem Siuda Baby może być zbierający datki dziad bądź Cygan. Warunek jest jeden – towarzysząca osoba również musi być należycie południu Małopolski we wsi Dobra k. Limanowej w Lany Poniedziałek po wsi grasują tzw. Dziady śmigustne, maszkary opatulone słomą i futrzanymi maskami, wydające z siebie jedynie pomruki i polewające ludzi wodą. Tradycja ta wiąże się z legendą, wedle której przed wiekami wioska została nawiedzona przez jeńców z niewoli tatarskiej, którym obcięto języki i zmasakrowano twarze. Zostali oni w należyty sposób przyjęci przez mieszkańców, dzięki czemu wieś ta dostała nazwę Dobra – na pamiątkę wspaniałości przodków. W temacie barwnych dyngusowych zwyczajów wiejskiego ludu warto wspomnieć jeszcze o kujawskich przywoływkach dyngusowych, które polegały na wchodzeniu przez kawalerów na dachy domostw lub karczm z metalową miednicą, po to by oznajmiać stamtąd, która dziewczyna zostanie oblana wodą. Młodzieńcy brzdąkali w miednicę, oznajmiając przy okazji imiona i nazwiska konkretnych dziewczyn. Zadania tego podejmowali się wyłącznie odważne i wygadane młodziany, gdyż tym obwieszczeniom każdorazowo musiały towarzyszyć zabawne przytyki pod adresem konkretnym dziewczyn. Dowcip panów czasem bywał dla dziewcząt okrutny, jednak największą obelgą dla dziewczyny było całkowite pominięcie jej w przywoływkach nadzieję, że wszyscy nasi Czytelnicy spędzą Śmigus-Dyngus na możliwie przyjemny i radosny sposób. Lejcie się wodą i odwiedzajcie się nawzajem. Jeśli macie taką chęć, nic też nie stoi na przeszkodzie temu, byście się poprzebierali bądź nawet wychłostali się wzajemnie rózgami. To wszystko są nasze wspaniałe rodzime zwyczaje i warto je kultywować. Należy pamiętać o tym, że choć nazwy Śmigus i Dyngus pojawiły się w polszczyźnie ok. XIV-XV w. za sprawą pożyczki z niemczyzny, to mamy tutaj do czynienia z tradycją słowiańską. Niewykluczone, że powyższe nazewnictwo niemieckie upowszechniło się dopiero za sprawą hucznej krytyki z ambon, podczas której słowiańskie zwyczaje zostały właśnie nazwane przez analogię do germańskiego ludu ichnimi określeniami. Smagajcie się zatem i oblewajcie, a także wykupujcie sobie pomyślność, albowiem zapewni Wam to płodność, zdrowie i Kamil Gołdowski Źródło: Gieysztor Aleksander, “Mitologia Słowian”.2. Pełka Leonard, “Polski rok obrzędowy”.3. Ziółkowska Anna, “Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy”.

Pierwsza Parada Śmigusa Dyngusa na Greenpoincie miejsce miała wczoraj, a zorganizowana została przez Parafię Świętego Stanisława Kostki na Greenpoincie:

Choć zapewne większość kibiców jest dziś raczej myślami przy wielkanocnym stole, pośród najbliższych, to jednak mimo świątecznej atmosfery trudno byłoby im przegapić mecz ulubionej drużyny. W Poniedziałek Wielkanocny Śląsk zmierzy się bowiem w Szczecinie z Pogonią. Początek o godz. 18.„Dwa gole Robaka przeciwko byłemu klubowi, przełamanie Piecha i Śląsk znów wygrywa! Wrocławianie pewnie, 3:0 pokonali Pogoń Szczecin, na problemy w obronie odpowiadając ofensywną grą i czystym kontem świetnie dysponowanego Wrąbla!”– tak relacjonowaliśmy ostatni mecz obu drużyn. Fani WKS-u z pewnością chcieliby dziś zobaczyć podobny rezultat, lecz wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z inną, dużo lepszą wersją Pogoni. Dorobek punktowy co prawda nie pozwala jeszcze ze spokojem myśleć o utrzymaniu, ale śmiało można mówić o odrodzeniu szczecińskiej ekipy. Portowcy odżyli, odkąd stery przejął Kostja Runjaić, zastępując w listopadzie na stanowisku Macieja Skorżę. Szczecinianie grali nie tylko przyjemnie dla oka, ale wreszcie zaczęli regularnie punktować. W 13 spotkaniach pod wodzą nowego szkoleniowca 5 razy wygrali, zanotowali 4 remisy i także 4 razy schodzili z boiska pokonani. Przestali tym samym być postrzegani jako główny kandydat do opuszczenia ligi. Sztab szkoleniowy Śląska w ostatnim okresie miał wreszcie możliwość, by dłużej popracować ze swoimi zawodnikami. Trener Pawłowski nie krył zadowolenia z tego, jak wykorzystana została przerwa związana z meczami reprezentacji. - Skupiam się na tym, co obiecaliśmy: na rzetelnym treningu i solidnej pracy. Naprawdę przez ostatnie trzy tygodnie mocno pracowaliśmy. Jesteśmy w stanie grać dobrze, walczyć przez długi czas. Tego będę oczekiwać. Chciałbym też, żeby zespół wziął odpowiedzialność na siebie – podkreślał na przedmeczowej konferencji prasowej. Te słowa z pewnością mogą napawać optymizmem. Tadeusz Pawłowski nie będzie mógł jednak liczyć na wszystkich piłkarzy. Poza leczącymi długie kontuzje (Kokoszka, Mak, Jović, Cotra), na urazy narzekają także Lewandowski, Pawelec czy Chrapek. W coraz lepszej dyspozycji są natomiast Kosecki i Dankowski. Lewandowski, Robak, Celeban, Zwoliński, Fojut, Słowik, Hołota, Dvali – wiele postaci łączy Pogoń i Śląsk. Nie wszystkich zobaczymy dziś na murawie, ale możemy być pewni, że swoją byłą drużynę znów postraszy Robak. Zdążył udowodnić, że w starciach z Pogonią wykazuje się strzelecką regularnością. - Bardzo miło wspominam Szczecin. Będzie to dla mnie wyjątkowy mecz. Dlatego szczególnie w tym miejscu chciałbym zakończyć tę niechlubną, wyjazdową serię – zaznaczył najskuteczniejszy piłkarz Trójkolorowych. Dodał, że raczej obejdzie się także bez przesadnego eksponowania radości po golu. Odrodzona Pogoń i żądny - pierwszego w tym sezonie - zwycięstwa na wyjeździe Śląsk. W Poniedziałek Wielkanocny Lotto Ekstraklasa zapewnia kibicom spore emocje. Zachęcamy do śledzenia naszej relacji live prosto ze Stadionu Miejskiego im. Floriana Krygiera Szczecinie. Startujemy ok. 17:45. Autor: TSz, Fot. Krystyna Pączkowska
Taka mała propozycja z okazji dzisiejszego śmigusa-dyngusa dla wszystkich oblewających - co wy na to, żeby podtrzymać tę chlubną tradycję oblewania i Imponujący przykład przepływu laminarnego :) | Taka mała propozycja z okazji dzisiejszego śmigusa-dyngusa dla wszystkich oblewających - co wy na to, żeby podtrzymać tę chlubną Zwyczaje w Polsce. - Niestety, zwyczaj śmigusa-dyngusa robi się passe - mówi prof. Piotr Michałowski, kulturoznawca z Uniwersytetu poniedziałek - śmigus-dyngusZwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach. Nazwa tego wielkanocnego obyczaju składa się z dwóch słów "śmigus" i "dyngus". Pierwotnie były to dwa zwyczaje, które ostatecznie zlały się w jedno. Trudno stwierdzić, kiedy Podarki, żeby nie zamoknąćDyngus po słowiańsku nazywał się "włóczebny". Wywodzi się go od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny. Można było wtedy także liczyć na poczęstunek i zaopatrzenie w żywność na drogę. Słowo dyngus wywodzi się od niemieckiego słowa "dingen", co oznacza "wykupywać się" (inne znane określenia: dyng, szmigus, wykup lub datek). Śmigus z kolei oznaczał symboliczne bicie witkami wierzby lub palmami po nogach i wzajemne polewanie się wodą. Miało to symbolizować wiosenne oczyszczenie z brudu i różnych zdrowotnych dolegliwości, a w późniejszym okresie również i z... grzechu. Oblewane były osoby, które nie wykupiły się podarkami (zazwyczaj pisankami). Dawniej dzień ten nazywany był również "dniem św. Lejka", "oblewanką" i "polewanką". - Niestety, od dłuższego czasu obserwuję, że praktykowanie zwyczaju śmigusa-dyngusa robi się passe - mówi prof. Piotr Michałowski, kulturoznawca z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Szczególnie w dużych miastach, zrobiliśmy się jacyś tacy śmiertelnie poważni. Dziś ktoś ochlapany wodą w lany poniedziałek jest w stanie donieść na chlapiącego do prokuratury. Dawniej było tak, że pogoda nie miała znaczenia, wychodziło się na ulice i wiadra czy kubki z wodą szły w ruch. Ten zwyczaj zanika, nad czym ubolewam - dodaje. Lany poniedziałek. Bogata tradycjaPierwsze udokumentowane wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce pochodzą z XV wieku, z ustaw synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku pod tytułem "Dingus prohibetur", przestrzegających przed praktykami, mającymi niechybnie grzeszny specyfikaW okolicach Cieszyna bicie witkami jest uznawane za "suszenie" potrzebne po wcześniejszym oblaniu wodą. Na Kaszubach bije się głównie po nogach, gałązkami jałowca. To miał być sposób na choroby czy problemy z płodnością. Dość powszechnie sądziło się, że oblewanie się wodą miało zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegają przede wszystkim panny na wydaniu. - Do dziś na wsiach, gdzie często bywam, jeżeli jakaś dziewczyna nie zostanie polana wodą w lany poniedziałek, to ma powody do obaw, że zostanie starą panną. Stosuje sie wtedy też różne inne zaczepki, na przykład spryskiwanie różnymi perfumami - śmieje się prof. Michałowski. - W jednych regionach tę tradycję kultywuje się bardziej niż w innych. Ciągle jest ona żywa na przykład na Dolnym kolei w Małopolsce ciągle praktykowane są takie zwyczaje, jak Siuda Baba (okolice Wieliczki) czy Dziady można odczytywać jako uniwersalny symbol. Niektórzy przyjmują, że zwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach i jest znakiem radości związanej z odejściem zimy. Lany poniedziałek niegdyś miał bogatszą obrzędowość. Świadczą o tym gdzieniegdzie zachowane tradycje związane z urodzajem. Gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą. Żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to zapewniać urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. W tym samym celu objeżdżano pola w procesji konnej. Co pocieszające, takie zwyczaje spotyka się jeszcze nawet teraz. Zwłaszcza na południu ofertyMateriały promocyjne partnera 3.4K views, 62 likes, 7 loves, 0 comments, 77 shares, Facebook Watch Videos from Zaczarowane Serce: Życzę wszystkim MOKREGO Śmigusa Dyngusa Drugi dzień świąt wielkanocnych to czas zabawy, radości i spotkań towarzyskich. Po kilku tygodniach poszczenia i spokoju wszyscy są spragnieni uciech, rozrywek i przyjemności. A tego nie można odmówić tradycyjnym obchodom poniedziałku wielkanocnego, czyli święta znanego pod nazwą śmigus-dyngus. To dzień wypełniony polewaniem wodą, smaganiem gałązkami i wykupywaniem się słodkimi podarkami. Dzień spotkań i dzielonej radości W kulturze ludowej największe święta wymagały największego spokoju. Wielkanoc i Boże Narodzenie spędzano w domach, z najbliższą rodziną, odpoczywając i przeżywając wspólnie tajemnice Zmartwychwstania i Narodzenia. Nie można było nic robić: zakazane było sprzątanie chaty, jakiekolwiek zamiatanie, używanie ostrych przedmiotów i wykonywanie codziennych obowiązków. Posiłki przygotowywano dzień wcześniej, aby nie gotować w największe święta. Niekiedy zabraniano nawet czesania! Wynikało to z innego pojmowania świętowania niż obecnie, ale także z dawnych wierzeń. Święta wielkanocne i bożonarodzeniowe zajęły miejsce starych, pogańskich uroczystości, w czasie których, wedle wierzących, na ziemię przychodziły dusze zmarłych przodków. Aby im nie zaszkodzić zabraniano używania ostrych metalowych narzędzi i zamiatania. Być może na zakaz wykonywania prac miało wpływ także żydowskie prawo, które w dzień sobotni zakazuje pracy fizycznej. W końcu od średniowiecza na terenie Polski te dwie nacje żyły obok siebie, a kultury wzajemnie przenikały się. Śmigus-dyngus, czyli jak dwa zwyczaje stały się jednym Po niedzielnym odpoczynku i odpowiedniej celebracji święta Zmartwychwstania Pańskiego nastaje Poniedziałek – pierwszy dzień po długim poście, kiedy dozwolone są zabawy, radość, muzykowanie. Tego dnia rozpoczynały się spotkania towarzyskie, ludzie wychodzili ze swoich chałup i wspólnie cieszyli się nowym życiem. Znany dziś śmigus-dyngus wywodzi się z dwóch dawnych zwyczajów, prawdopodobnie sięgających jeszcze czasów pogańskich. Nazwę śmigus wywodzi się od słowa smagać, czyli uderzać, bić gałązkami wierzbowymi albo wodą. Symboliczne smaganie lub polewanie wodą było zabawą, która niosła ze sobą głębszą treść – te czynności miały oznaczać wiosenne oczyszczenie: z brudu, chorób, również z grzechu. Dyngus natomiast to zwyczaj wykupywania się od smagania lub innego symbolicznego nękania. Wykupywano się pisankami, przygotowanymi na świąteczny stół słodkościami lub wódką. Dyngusem niekiedy nazywano także wiosenne odwiedziny u rodziny i znajomych, które były zwykle połączone z podarunkami lub poczęstunkiem. Woda – ważny aspekt wiosennych świąt W wielu wiosennych obrzędach, również podczas śmigusa-dyngusa, ważne miejsce zajmuje woda. Ten żywioł ma symbolizować oczyszczenie z wszelkich niedoskonałości, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, ponowne narodzenie oraz zapewniać dobrostan w przyszłości. W czasie Świąt Wielkiej Nocy woda nabiera cudownych właściwości już w Sobotę. Poświęcona woda służyła do pokropienia domowników, chaty i obejścia oraz pól. Miała zapewniać bezpieczeństwo, zdrowie i dostatek, a na polach urodzaj. Jeszcze wcześniej, w wielkopiątkowy poranek, należało przed świtem udać się do strumyka, gdzie pod żywą, czyli płynącą, wodą obmywało się twarz. Taki zabieg zapewniał urodę i zdrowie przez cały rok. Oblewanie się wodą w Wielkanocny Poniedziałek było dobrą zabawą, ale miało także swój wymiar symboliczny. Oprócz wymienianego wcześniej oczyszczania, polewanie wodą zapewniało płodność, dlatego ofiarami tego zwyczaju zazwyczaj bywały panny na wydaniu. Choć ofiara to słowo użyte nieco na wyrost, ponieważ panny, które nie zostały zmoczone w śmigus-dyngus mogły uważać się za nieatrakcyjne i niechciane. Choć z roku na rok śmigus-dyngus jest obchodzony coraz mniej hucznie (być może z powodu niesprzyjającej pogody, która często organizuje własne oblewanie wodą) w ten Poniedziałek życzę Wam zmoczenia do suchej nitki, które zapewni dobrobyt w całym następnym roku, a wszystkie złe rzeczy pozostawi za Wami! 🙂 Related Z okazji Śmigusa Dyngusa jak co roku Ochotnicza Straż Pożarna z Kłudna odwiedziła Natolin. Na swojej drodze spotkali naszych solidnie przygotowanych na

Lany Poniedziałek to zwyczaj związany nieodłącznie z obchodzeniem Świąt Wielkanocnych. Obecnie tradycja ta wzbudza mieszane emocje, ponieważ nadgorliwa młodzież ma w zwyczaju polewanie wodą wszystkich i wszystkiego. Tymczasem różnorakie zabawy na Śmigusa Dyngusa mogą dostarczyć wiele radości całej polewania się wodą w Lany Poniedziałek wywodzi się z ludowej tradycji witania wiosny. Niegdyś zakładał oblewanie wodą panien na wydaniu wraz z dodatkowym chłostaniem ich rózgami. Obecnie oblewanie wodą traktowane jest jako zabawny psikus i często jest to ulubiony element Świąt Wielkanocnych naszych dzieci. W każdej zabawie trzeba znać jednak umiar, a rodzice powinni uczulać swoje pociechy, że oblewać wodą powinno się tylko współuczestników – pal!Najciekawsze zabawy na Śmigusa Dyngusa to przede wszystkim te z balonami napełnionymi wodą. Taką „amunicję” możemy przygotować wcześniej bądź sporządzić z pomocą naszego szkraba w ramach wstępu do gry. Następnie udajemy się do ogrodu, gdzie w różnej odległości ustawiamy cele. Mogą być to maskotki bądź inne zabawki, którym nie straszne jest zamoczenie. Rodzicom starszych dzieci proponujemy wykonanie flamastrami tarczy na dużym kawałku kartonu, do której nasze pociechy będą celować. Wygrywa ten, kto oczywiście trafi najbliżej survivalJeśli w naszym domu gości dalsza rodzina, a na dworze jest ciepło to możemy pokusić się o zorganizowanie zabawy na Śmigusa Dyngusa w formie wodnego survivalu. Dzielimy wszystkich chętnych na dwie drużyny. W ogrodzie organizujemy niewielki prowizoryczny tor przeszkód, ustawiając na trawniku np. taczkę, kosiarkę bądź inne obiekty, za którymi można się schować. Jedna z drużyn ma za zadanie dotrzeć do wyznaczonego punktu, zanosząc tam koszyk z jajkami, podczas gdy druga grupa ma jej w tym przeszkodzić. Każdy uczestnik musi mieć pistolet na wodę i koniecznie ubranie w ciemnym koorze, na którym plamy wody będą dobrze widoczne. Oczywiście trafiony strugą wody uczestnik wykluczany jest z gry. Po dotarciu na miejsce liczymy liczbę pozostałych „przy życiu” członków drużyny oraz ilość całych jajek w koszyku i zamieniamy się rolami. Wygrywa ta drużyna, której wyniki będą można dowolnie modyfikować, np. dodając do niej elementy zabawy w chowanego, kiedy to jedna drużyna będzie się ukrywać, a druga ma za zadanie „zastrzelenie” wodą wszystkich jej na trawnikuJeśli na dworze jest wyjątkowo ciepło to możemy do zabawy na Śmigusa Dyngusa wykorzystać zraszacz bądź stary wąż ogrodowy, który przedziurawimy w kilku miejscach. Dzieci uwielbiają skakać przez strumienie wodnych kropel, a przy tym przyzwyczajają się także do uczucia wody na swojej buzi, co może pomóc w przyszłej nauce pływania. Jeśli dysponujemy pochyłym kawałkiem trawnika to możemy pokusić się także o rozłożenie na nim kawałka folii, puszczając po niej wodę. Tak zaimprowizowana ślizgawka zapewni naszym szkrabom wiele rozrywki, jeśli tylko pozwoli na to Sylwia Stwora

hzYl.
  • iu00qjxbwu.pages.dev/79
  • iu00qjxbwu.pages.dev/79
  • iu00qjxbwu.pages.dev/87
  • iu00qjxbwu.pages.dev/58
  • iu00qjxbwu.pages.dev/34
  • iu00qjxbwu.pages.dev/96
  • iu00qjxbwu.pages.dev/47
  • iu00qjxbwu.pages.dev/9
  • pułapki na śmigusa dyngusa